Część II Spółdzielnie mieszkaniowe Rozdział VIII Zarząd powierzony
Kiedy
podzielono działki należało podpisać ze „spółdzielcami” umowy o ustanowieniu
odrębnej własności lokali i przeniesieniu własności. Ponieważ zarządy
spółdzielni nie wiedziały jak potoczy się przyszłość spółdzielni, starały się w
umowach umieścić różne cwane postanowienia zabezpieczające ich interesy w
przyszłości.
Najogólniej
mówiąc zgodnie z obowiązującymi przepisami zarząd powierzchnią wspólną w
nieruchomościach należących do zasobów spółdzielni należy do spółdzielni. Z tym
zarządem związanych jest wiele niuansów, które zostaną szczegółowo omówione w
trzeciej części książki. W tym momencie najważniejsze jest stwierdzenie, że z punktu
widzenia „spółdzielcy” jest to zarząd przymusowy oraz, że zarząd spółdzielni
nie miał prawa wpisać postanowień o sprawowaniu zarządu nieruchomością wspólną
do umowy o ustanowienie odrębnej własności lokalu i przekazaniu własności
lokalu.
W „mojej” Spółdzielni,
dosyć znany notariusz (zgodnie z ustną informacją uzyskaną w sądzie od
ówczesnego prezesa zarządu spółdzielni to on był autorem umowy) dodał dwa
następujące paragrafy:
Dlaczego to
zrobił?
W przypadku,
gdyby zmieniły się przepisy i „spółdzielcy” – właściciele lokali w
nieruchomościach mogliby wybrać innego zarządcę, lub w momencie przekształcenia
się we wspólnotę mieszkaniową spółdzielnia i tak pozostałaby zarządcą
nieruchomości. Nie wiadomo w jaki sposób „spółdzielcy” mogliby się pozbyć
takiego zarządcy? Poprzez wypowiedzenie umowy w tych dwóch paragrafach? Poprzez
powzięcie stosownej uchwały w tym temacie? Jeżeli tak, to uchwała musiałaby być
podjęta notarialnie, co narażałoby „spółdzielców” na dodatkowe koszty? Poprzez
uznanie przez sąd bezprawności tych paragrafów? Automatycznie z mocy ustawy o
wspólnotach mieszkaniowych? W tych dwóch ostatnich przypadkach na pewno
skończyłoby się na postępowaniu sądowym, które w Polsce toczą się latami.
Odmówiliśmy
podpisania umowy. Spółdzielnia odmówiła usunięcia kontrowersyjnych zapisów.
Wygraliśmy sprawę w sądzie. W Spółdzielni nikt poza nami nie odważył się pójść
z tą sprawą do sądu, chociaż kilka osób zdawało sobie sprawę z tego, że
wymagania Spółdzielni są niezgodne z prawem.
Umowy „o
ustanowieniu odrębnej własności lokalu i przeniesieniu jego własności” nie
zawierały jako załącznika żadnego protokołu zdawczo-odbiorczego, wobec czego
przyszły właściciel nabywał kota w worku. Zażądaliśmy w pozwie wydania planów
nieruchomości oraz wykazu urządzeń stanowiących nieruchomości wspólne. Sąd
oddalił nasze żądanie, jakkolwiek część planów otrzymaliśmy jako dowody w
sprawie w trakcie postępowania sądowego.
Oddalając
nasze żądanie sąd usankcjonował psucie prawa. Kto to widział, żeby właściciel
nie wiedział, co nabył? Wprawdzie jakieś plany są w urzędach miejskich, ale do
momentu, kiedy nie zginą lub nie ulegną zniszczeniu. Każdy właściciel powinien
mieć u siebie w domu plany tego co nabył. Powinien je otrzymać od poprzedniego
właściciela.
Ponieważ
prawo raz zostało popsute, siłą bezwładu właściciele nie dostają żadnych
protokołów zdawczo-odbiorczych na remonty przekraczające zakres zwykłego
zarządu nieruchomością wspólną jak: ocieplanie piwnic, wymiana infrastruktury
wodociągowej i C.O. Takie działanie stwarza doskonałe warunki do nadużyć.
Pozostaje
jeszcze kwestia odpowiedzialności. Za wszystkie działania spółdzielni dotyczące
majątku wspólnego spółdzielnia odpowiada jedynie jako zarządca. Z mocy prawa
odpowiedzialność cywilna za majątek wspólny pozostaje przy właścicielach
nieruchomości, którzy mogą co najwyżej żądać zadośćuczynienia od spółdzielni w
postępowaniu regresowym. Ale jak tu prowadzić postępowanie regresowe, skoro
zarządca zarządza w sposób tajny?
Tajny zarząd
nieruchomością wspólną przez zarządy spółdzielni jest jak negocjowanie umowy
TTIP pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską za plecami setek milionów
mieszkańców. Wszelkie tajne rodzaje zarządzania prowadzą do mniejszych lub
większych nadużyć. Jako przykład można podać wprowadzenie w życie przez III
Rzeszę programu eutanazji osób chorych i nieprzystosowanych społecznie. Rząd
Niemiec nie informował o niej swoich obywateli.
Waldemar Mierniczek
Komentarze
Prześlij komentarz