Cześć IV Skutki wyroków sądowych Rozdział VIII Co można zrobić dalej
1. Na
gruncie prawa karnego można oskarżyć zarząd spółdzielni o ograniczenie praw
konstytucyjnych.
Ogarniam jak sąd staje po stronie poszkodowanej, widząc oczami (oczyma?) wyobraźni te
kilkadziesiąt następnych procesów w tej sprawie.
2. Można
zarzucić spółdzielni bezpodstawne wzbogacenie się kosztem właścicieli mieszkań,
którzy nie są członkami spółdzielni.
Gdyby był to
pozew zbiorowy z udziałem drogich papug być może miałby szansę powodzenia.
3. Można
podać sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wskazując
na łamanie tych praw, a zwłaszcza prawa własności.
Wymaga to
długiego czasu i jest pracochłonne, do tego ostatnio wiele wyroków tego
Trybunału budzi szczere zdziwienie. Za dużo tam polityki.
4. Można
żądać odszkodowania od Państwa.
Skoro
ustanowiło taki wymiar sprawiedliwości, który nie zapewniał nawet prawa do
sprawiedliwego procesu, co spowodowało naruszenie praw konstytucyjnych, to
niech płaci.
5. Można
żądać szczególnego odszkodowania od Państwa: z tytułu naruszenia prawa Unii
Europejskiej.
Jest to
ostatnio bardzo modne postępowanie i często skuteczne. Sędziowie
koniunkturaliści nie wiedzą w jaki sposób mają cię zachować. Podskórnie
wyczuwają, że należy wynosić pod niebiosa prawa Unii, a gnoić prawo
krajowe (choćby i konstytucyjne). Gdyby dobrze poszukać, na pewno udało by się
znaleźć jakieś przepisy unijne, które zostały połamane przez Sądy w Gdyni i Gdańsku.
Ta część Konstytucji RP, która dotyczy hierarchii prawa polskiego i unijnego
celowo tak jest napisana, aby umożliwić interpretację, że prawo unijne jest
ważniejsze.
Po namyśle
trzeba odrzucić postępowanie opisane w punkcie 1 jako nieskuteczne.
Postępowania
opisane w punktach 3, 4 i 5 mają tą niedogodność, że rabunek na właścicielach
lokali, którzy nie są członkami spółdzielni, i tak zostanie bezkarny, sprawcy nie poniosą żadnej odpowiedzialności. Za ich przewiny zapłaci polski
podatnik.
Dla kogoś,
kto nie musi pluć sobie w twarz stając przed lustrem nie jest to zachęcające
rozwiązanie.
Rozwiązanie
nr 2 jest moralne. Sprawcy zostaną ukarani, a rachunki wyrównane.
Oczywiście
sąd może odrzucić pozew ze strachu biorąc pod uwagę jego dalekosiężne skutki.
Liczba poszkodowanych (około 60.000 z rodzinami) to niedużo w porównaniu z
2.500.000 spółdzielców z rodzinami, a jak mawiał kapitan Schetino po
katastrofie promu we Włoszech: „Uważamy, że prawie wszyscy pasażerowie zostali
uratowani”.
Pozostaje ten problem, że prawo o spółdzielniach mieszkaniowych w
wyobrażeniu sądu wydającego wyrok w naszej sprawie, specjalnie tak zostało
napisane, żeby skłonić właścicieli mieszkań, którzy nie są członkami spółdzielni,
do wstąpienia do spółdzielni. W takiej sytuacji nic nie pomoże, ani Święty
Boże, jak za III Rzeszy.
Michael Burleigh w książce „Trzecia Rzesza Nowa Historia” opisuje na stronie
315 jak okradziony Żyd odwołał się do Sądu po kradzieży jego mienia, a Sąd
odrzucił odwołanie Żyda:
„Odrzucając odwołanie, sąd przyznał, ze dochody powoda zmniejszyły się,
gdyż ustawy miały na celu „ograniczenie roli obcych rasowo mieszkańców Rzeszy w
niemieckim życiu publicznym do akceptowalnego poziomu. Spadek wpływów dłużnika
nie jest zatem ubocznym skutkiem ogólnej tendencji, której dłużnik jest
niewinną ofiarą i przed którą należałoby go chronić, ale raczej nieuniknionym
przejawem procesu uzdrawiania chorych elementów”.
Taka sytuacja: trzeba uzdrowić postkomunistyczne społeczeństwo
pozbywając się właścicieli mieszkań, którzy nie są członkami spółdzielni.
Waldemar Mierniczek
Komentarze
Prześlij komentarz