Część III Sprawa sądowa Rozdział I Solidarność grupowa
Kiedy pójdziecie
do sądu bez adwokata, spotkacie się z solidarnością grupową prawników.
Zarząd i
adwokat strony spółdzielczej spróbują stworzyć wrażenie, że jesteście
pieniaczami i idiotami.
- Mamy
takich około stu, ale tylko ten jeden ma pretensje, to pieniactwo jest – powie
mimochodem prezes zarządu tak żeby sędzia słyszał, albo:
- Wszyscy tu
jesteśmy prawnikami i rozumiemy o co chodzi, to jakieś pieniactwo – oczywiście
sędzia nie zaprotokołuje takiego stwierdzenia.
Słowo
pieniactwo jest często używane przez wymiar sprawiedliwości, jeżeli drugiej
stronie uda się z was zrobić pieniacza, macie przerąbane.
Adwokat
spróbuje innej metody solidarnych prawników. On, kiedy będzie was przesłuchiwał,
zapyta wprost: czy ma pan/pani wykształcenie prawnicze. Pytanie jest stronnicze
i nie powinno mieć miejsca, ponieważ nie ma nic wspólnego ze sprawą. Jest to
rodzaj argumentum ad personam, który jest stosowany z braku argumentów
merytorycznych i ma stworzyć wrażenia, że oponent to ignorant, którego nie
należy brać poważnie. Z drugiej strony to rodzaj pochlebstwa (vanotatem)
skierowanego w kierunku sądu, który składa się z prawników.
Sędzia
powinien być wyczulony na ten rodzaj pytań i cofać je, ale akurat w opisywanym
postępowaniu sądowym, na moje pytanie skierowane do sądu, czy muszę odpowiadać
na pytanie zadane przez adwokata, sędzia odpowiedziała, że muszę.
Skoro tak
postąpiła sędzia, adwokat nie miał żadnych oporów, aby wykorzystać moją odpowiedź
w piśmie procesowym. Tylko że, zamiast zgodnie z prawdą napisać, że nie mam
wykształcenia prawniczego, napisał:
„Na
rozprawie powód przyznał, że nie ma wiedzy ani wykształcenia prawniczego.”
Włożył w
moje usta słowa, których nie wypowiedziałem. Ten zabieg znany jest od dawna, nazywa
się „czarną propagandą” i zawsze był bardzo chętnie stosowany przez bolszewików
różnej maści.
Waldemar Mierniczek
Komentarze
Prześlij komentarz