Część II Spółdzielnie mieszkaniowe Rozdział III Demokracja socjalistyczna – sieć nielegalnych powiązań

W demokracji socjalistycznej większość czynności niezbędnych po życia „spółdzielca” musi wykonać nielegalnie. Najprostszym przykładem są remonty. Raz na kilka lub kilkanaście lat trzeba takie coś zrobić bezwzględnie. Wtedy na każde przesunięcie kaloryfera, każdą modyfikację sieci gazowej, każde przesunięcie gipsowej ścianki działowej, każdą zabudowę balkonu trzeba uzyskać pozwolenie od spółdzielni.

Pozwolenie od spółdzielni można uzyskać łatwiej lub trudniej, w zależności od tego, co to za spółdzielnia i kto prosi. Komuś podpadniętemu przed zarządem spółdzielni zapewne trudniej będzie uzyskać zgodę.

Biorąc pod uwagę jak wygląda np. pozwolenie na przesunięcie kaloryfera załączone jako dodatek 1 do niniejszego rozdziału (to pozwolenie jest w miarę przyjazne), nic dziwnego, że „spółdzielcy” mocno się zastanowią, czy iść po pozwolenie, czy zrobić coś nielegalnie. Biorąc dalej pod uwagę, że każde zamkniecie wody w pionie lub budynku, każde zamknięcie sieci gazowej kosztuje kilkaset złotych (najdroższe jest zamknięcie sieci gazowej), znaczna większość spółdzielców decyduje się na działanie nielegalne, co wiąże się z oszczędnością czasu i pieniędzy. Naprawy instalacji czasami dokonywane są przez pracowników spółdzielni po godzinach pracy.

Jeżeli ktoś mi powie, że nie ma związku pomiędzy chorym systemem spółdzielni mieszkaniowych, a ilością wybuchów gazu w trakcie nielegalnych napraw i remontów, to znaczy, że jest na poziomie demokraty Rafała Górskiego.

Gorzej z pozwoleniem na zabudowę balkonu. Tu, od 1 lipca 2015 r. trzeba mieć zezwolenie budowlane (do tej pory wystarczało zawiadomienie o wykonaniu prac budowlanych), w związku z tym oprócz mitręgi w spółdzielni, czeka „spółdzielcę” także mitręga urzędowa. Urząd wymaga projektu budowlanego, spółdzielnia wymaga szereg oświadczeń, których celem jest zrzucenie odpowiedzialności ze „spółdzielni” za wszelkie możliwe zdarzenia, które mogą wystąpić w przyszłości.

Przy staraniu się o pozwolenie na wykonanie zabudowy balkonu może dojść do paraliżu decyzyjnego znanego jako paragraf 22 lub paradoks kapitana z Kopenick.
 
Przypominam, że paragraf 22 z książki Josepha Hellera stanowił, że „Prezydent nie może mianować Przewodniczącego Sądu Najwyższego, póki nie jest prezydentem, a Przewodniczący SN nie może zaprzysiąc Prezydenta, póki nie zostanie przez niego mianowany.”
 
Z książki napisanej przez  Friedricha Voigta dowiadujemy się, że bezrobotny Niemiec nie mógł dostać pracy w pruskim Berlinie dopóki nie został zameldowany, a nie mógł być zameldowany w Berlinie dopóki był bezrobotny.
 
Podobnie spółdzielnia mieszkaniowa oświadcza, że wyda pozwolenie na zabudowę balkonu jeżeli „spółdzielca” otrzyma pozwolenie budowlane, a urząd oświadcza, że wyda pozwolenie na budowę po otrzymaniu pozwolenia ze spółdzielni.
 
Paragraf 22 występuje w Polsce nie tak rzadko jakby się wydawało. Jego odmianą jest przepis kodeksu spółek handlowych, który stanowi, że spółka z o.o. nie może być powołana dopóki kapitał nie zostanie wpłacony, a bank nie założy konta dopóki spółka nie zostanie zarejestrowana.

Po kilkumiesięcznej wymianie pism z SM Karwiny (kilka pism w załączeniu jako dodatek 3), Spółdzielnia wróciła do stanu na dzień wydania pierwszego pisma, to znaczy do paraliżu decyzyjnego. Proszę zwrócić uwagę, że wydanie pozwolenia na budowę przez Urząd Miejski wcale nie oznacza, że Spółdzielnia wyda pozwolenie na zabudowę balkonu, co powoduje, że „właściciele spółdzielczego całokształtu” stawiają się ponad prawem, a zezwolenie organu samorządowego wydane zgodnie z prawem w postępowaniu administracyjnym nie kończy postępowania w sprawie i nie obowiązuje w postkomunistycznym „państwie prawa”. 

Postawa SM Karwiny została już dawno rozpoznana i wyśmiana przez satyryków na całym świecie, nazywa się arogancją urzędniczą, a dosadniej mówi się, że im się w dupach poprzewracało. Poniżej linki do dwóch przykładów:

Monty Python i „Ministerstwo głupich kroków”:



 
Kabaret Moralnego Niepokoju i „Telefoniczna rezerwacja biletów”: 


 














Jest pewna grupa osób przystosowanych do wymogów demokracji socjalistycznej, która nie stara się o żadne pozwolenia i robi swoje. Wystarczy przejść się po osiedlach, żeby zobaczyć, że z dnia na dzień powstają nowe zabudowy balkonu.

(Na dzień dzisiejszy przeważa taka oto interpretacja przepisów budowlanych: zabudowa balkonu nie wymaga pozwolenia budowlanego o ile nie narusza konstrukcji balkonu.)

Dobrym przykładem na funkcjonowanie demokracji socjalistycznej są podzielniki. Spółdzielcy godzą się na podzielniki ponieważ wmawia się im , że to spowoduje zmniejszenie zużycia ciepła i sprawiedliwy podział kwoty do zapłaty, albo dlatego, ze zostali przymuszeni przez zarządy spółdzielni. Niejednokrotnie sprawdzono, że używanie podzielników nie powoduje oszczędności w zużyciu ciepłej wody chociażby dlatego, że płaci się za ciepło zamówione, a nie zużyte. Za to ma inne skutki:

a) wielu spółdzielców kombinuje w jaki sposób zmniejszyć kwotę do zapłaty; najbardziej skuteczne metody to zakup przez Internet zapasowych plomb do podzielników lub wymiana grzejników na inne nie posiadające podzielników,

b) uczciwi nie dogrzewają mieszkań, co wpływa na szybsze zniszczenie ścian w budynkach,

c) trzeba płacić firmie, która wymienia podzielniki i spisuje ich stan.

Ponieważ podzielniki skutecznie skłócają „spółdzielców” wspólnoty mieszkaniowe nie używają takich urządzeń.

Skłóceni „spółdzielcy”, którzy mają na sumieniu nielegalne działania wobec spółdzielni, to bardzo dobry materiał do zarządzania. Nikt nie podskoczy. Nikt nie będzie domagał się demokracji na Walnym Zebraniu. Po prostu nie.

Demokracja socjalistyczna jest niekorzystna dla „spółdzielcy” także z powodu swojego bezwładu organizacyjnego i braku bodźców skłaniających do ewentualnego działania na korzyść „spółdzielców”.

Przykładem może być sytuacja wynikająca z zawyżania cen śmieci przez Braci Strach (załącznik stanowi dodatek nr 2). Wspólnota mieszkaniowa na pewno była skłonna do odzyskania nadpłaconych kwot, nie słyszałem, żeby Spółdzielnia wykonała jakiekolwiek kroki w tym kierunki.

Innym przykładem może być sposób używania wodomierzy. We wspólnotach mieszkaniowych już dawno wiedziano, że trzeba wszystkie wodomierze zakładać i wymieniać jednocześnie a ich certyfikowany okres eksploatacji wynosi pięć lat. W spółdzielni w tym czasie, każdy zakładał wodomierze kiedy chciał. Z punktu widzenia spółdzielni nieważne kto zapłaci, nie ważne, że jeden „spółdzielca” płaci za innego „spółdzielcę”. W demokracji socjalistycznej suma ogólna opłat musi być zaspokojona. Rozkład sumy ogólnej na spółdzielców może być dowolny.

To samo dotyczy podzielników. W „mojej” Spółdzielni nie były one zmieniane przez dziesięć lat.

Obrona patologicznej struktury spółdzielni mieszkaniowych przez spółdzielców, którzy się z nią utożsamiają, zadziwia mnie niepomiernie. Są oni podobni do Azora z wiersza:

Antoni Marianowicz „Azor okradziony”: 

„Okradli mnie, złupili, ograbili dzisiaj!”
Skarżył się pewien Azor, darł się jak opętaniec.
„Co się stało?” – pytały go Ciapki i Brysie.
„Moją smycz mi zabrali” – jęknął – „i kaganiec!”


Waldemar Mierniczek

Komentarze

Popularne posty