Część I Otoczenie Rozdział II Komunizm
Komunizm to
ustrój, w którego okowach ZSRR niewolił Polaków przez czterdzieści cztery lata
od 1945 do 1989 roku. Niektórzy nazywają go socjalizmem lub demokracją ludową.
Jak się zwał tak się zwał. Podaję najważniejsze cechy komunizmu:
Gdybym…………… ech, szkoda gadać”.
Waldemar Mierniczek
Po pierwsze:
kradzież cudzej własności (Wiktor Suworow „Matka diabła”: „Socjalizm zbudowano.
Czym jest socjalizm? Odpowiedź Marksa jest prosta: to zniesienie własności
prywatnej”) i ogłoszenie, że wszystko jest wspólne, czyli społeczne. Własność
społeczną stanowiły także mieszkania spółdzielcze, w których mieszkali
„spółdzielcy”. Kradzież mienia „społecznego” była zagrożona większymi karami
niż kradzież mienia prywatnego.
Po drugie:
prawdziwi właściciele państwa i społeczeństwa jakoś nie bardzo przejmowali się
zasadą równości i sprawiedliwości społecznej, którą głosili niewolnikom,
należeli do monopartii, mieszkali w bogatych nieruchomościach, które skonfiskowali
„kapitalistom” (na przykład Jaruzelski lub Messner), mieli dostęp do dóbr
wszelakich w sklepach za żółtymi firankami, jeździli po świecie bez ograniczeń,
kształcili swoje dzieci na drogich zachodnich uniwersytetach i pouczali
maluczkich, żeby nie sprzeciwiali się władzy, bo jak im się socjalizm nie
podoba, to im „ta ręka zostanie odcięta” (Cyrankiewicz).
Wybór był
prosty: albo podlizać się władzy i korzystać z dobrobytu, albo zdychać z głodu
w biedzie.
Po trzecie:
jak to wyraził ustami Lenina jeden z największych polskich pisarzy Ferdynand
Ossendowski w książce „Lenin”: „Komunizm to ustrój, który opiera się na strachu
i na wierze.” Komuniści tak nienawidzili Ossendowskiego, że po wejściu w 1944
r. do Polski usilnie szukali jego grobu żeby go zbezcześcić, a potem wymazali
pisarza z historii Polski. Ferdynand Ossendowski pod względem ilości
przetłumaczonych książek na języki obce ustępował jedynie Sienkiewiczowi.
Strach brał
się stąd, że każde podpadnięcie władzy komunistycznej mogło skończyć się złamaniem
kariery, a może i utratą życia i zdrowia, dlatego „oczy niewolnika muszą być
przez cały czas wpatrzone w usta pana”. Wiara miała polegać na tym, że wy tam
towarzysze u góry lepiej wicie i rozumicie czego nam tu na dole trzeba, więc
ufomy, że cokolwiek nam uczynicie, będzie to dla nas dobre, co jest zgodne z
antyczną teorią eumonii (dobrego rządu) według której głupi i niekompetentny
lud nie ma praw i wpływu na władzę, tylko jest „sprowadzony do niewolnictwa”
(„W kręgu codzienności: człowiek Grecji”).
W
odniesieniu do spółdzielni mieszkaniowych zasada Ossendowskiego przejawia się w
strachu przez zarządem spółdzielni, co powoduje, że spółdzielcy rozmawiają
głównie przy pomocy donosów i anonimów; powszechnie artykułowana jest wiara, że
zarząd spółdzielni wszystko zrobi najlepiej.
Po czwarte:
komunizm był „naukowy” i miał swoją filozofię. Komunizm miał także swoje
przepisy prawa. Przepisy prawa były przez komunistów wprowadzane w życie na
zasadzie: „dla nas wszystko, dla was zgodnie z prawem”. W ten sposób
komunistyczna władza doskonale łączyła dwa źródła jej pochodzenia: autorytet i
prawo.
Po piąte:
skoro tak, to należało znaleźć się w „elicie” autorytetów. Członek partii,
naukowiec marksista, dyrektor przedsiębiorstwa państwowego, prawnik, sędzia to
byli ludzie „elity władzy”. W dalszej części rozważań opiszę te środowiska, a
także środowiska „wytworzone” przez komunistów w okresie przekształcania
władzy, w latach 1981-1996 r.
Komunizm (totalitaryzm)
zbankrutował w Polsce w 1980 r., a rozpadł się w 1989 r., jakkolwiek socjalistyczni
demokraci, jak Kwaśniewski, Miller, Jaskiernia, Cimoszewicz, Sekuła, Kalisz,
Czarzasty itd., doskonale radzili sobie w nowej rzeczywistości.
Postkomuna
doskonale ustawiła się po 1989 r. ponieważ jak pisze Robert Conquest w „Uwagach
o spustoszonym stuleciu”:
„Samo
powołanie instytucji demokratycznych i wyborczych w żadnej mierze nie
gwarantuje zatem przetrwania demokracji, dopóki nie nastąpi ewolucja postaw
politycznych i dopóki w społeczeństwie nie ugruntują się zasady konsensusu
zwłaszcza praworządność, która jest ucieleśnieniem i realizacją tych zasad.”
Standardowe
zachowanie za panowania komunizmu w Polsce wyglądało w sposób opisany przez Joannę
Olczak-Ronikier w książce „Piwnica pod Baranami”. Oto Piotr Skrzynecki dostaje
się przed oblicze budowniczego Nowej Huty Zbigniewa Loretha:
„Piotr: (…)
Trzęśliśmy się ze strachu. Byliśmy przekonani, ze nas wyrzuci za drzwi.
Wyglądaliśmy jak łachudry.
Z.L.: No, w
każdym razie jak ostatnie bidoki. Sekretarka mi mówi, że mają do mnie jakiś
interes. Poszedłem do gabinetu, miałem tyle na głowie, zapomniałem o nich,
potem sobie przypomniałem, zaglądam do hallu. Hall miałem ogromny. Patrzę.
Siedzą w kącie. Poprosiłem do gabinetu. A gabinet miałem jeszcze dwa razy
większy niż ten hall.
(…) Już
chciałem powiedzieć: A nie kręćcież mi głowy, dzieci. Ja tu kieruję największą
inwestycją w Polsce, a wy do mnie z waszą brudną i zimną piwnicą? A idźcież z
tym do stróża w waszej kamienicy. Ale popatrzyłem na nich… pan Piotr miał taką
twarz, nie wiem, jak to nazwać… uduchowioną? Nie, to głupio brzmi. Jakiś miał
taki naiwno-błagalny wyraz twarzy. Ta jego twarz mnie ujęła.” (str. 97)
Proszę
zwrócić uwagę, że ani dyrektor inwestycji Zbigniew Loreth, ani autorka książki,
ani sam Piotr Skrzynecki nie czują, nawet po latach, wstydu i zażenowania z
powodu zaistniałej sytuacji. W ich mentalności głęboko utrwaliło się
przekonanie, że wszystko było w porządku, że w ten sposób należało postąpić:
durnowata twarz Piotra Skrzyneckiego spowodowała, że dobry pan Loreth
zamontował ogrzewanie w Piwnicy pod Baranami. Oczywiście nie za swoje, tylko za
„społeczne” pieniądze.
Komunizm
pozbawia człowieka człowieczeństwa. Jerzy Dobrowolski we „Wspomnieniach moich
pamiętników” w ten sposób ocenia swoje życie w tym ustroju:
„Gdybym
przez te trzydzieści lat nie tkwił po uszy w chamstwie, lekceważeniu,
bezmyślności i prymitywie.
Gdybym nie
musiał przez 30 lat znosić codziennie upokorzeń – wynikających z braku
jakichkolwiek norm społecznego współżycia. Gdybym przez te lata nie musiał żyć
w atmosferze całkowitej nieodpowiedzialności, braku autorytetów i bezbrzeżnej
pogardy dla drugiego człowieka.
Waldemar Mierniczek
Komentarze
Prześlij komentarz